Rozważania na V Niedzielę Wielkanocną - 29.04.2024

 

 

  Fragment książki Agnieszki Myszewskiej- "MODLITWA - NIEUSTANNA WYMIANA MIŁOŚCI" - wydanej przez Wydawnictwo eSPe – 2002  

 

WALKA DO OSTATNIEGO TCHNIENIA


Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja...
... gołąbko moja, ty moja nieskalana


  To nie my pierwsi odkrywamy w sobie szlachetną wolę, by zwrócić się do Pana, by pójść do Niego z łaskawością i ofiarować Mu nasz czas. To On nas wzywa wówczas, gdy jeszcze śpimy. On nas woła, nazywając nas imieniem miłości i wzywa do tego, czym modlitwa jest naprawdę - nieustanną wymianą miłości i dojrzewaniem do niej. W modlitwie nie jesteśmy sobie obcy, ale jesteśmy świętymi i domownikami Boga, nie przychodzimy z wizytą jak do kogoś obcego, mającego włądzę czynienia cudów i rozdawania darów, ale stajemy się siostrą i przyjaciółką, synem i przyjacielem.

  A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca. A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - (Ef 2,17-19)

  Stajemy się, zanim cokolwiek z siebie damy. Bo Pan tego pragnie. On jest pierwszy. A modlitwa jest odpowiedzią na Jego pragnienie. Jest wkroczeniem w mury pałacu królewskiego, wyjściem na zewnątrz, poza własny lęk, strach i sen. Na zewnątrz gdzie nie czeka już śmierć, ale Oblubieniec gotowy poprowadzić do pałacu swego Ojca.

Suknię z siebie zdjęłam, mam więc znów ją wkładać?
Stopy umyłam, mam więc znowu je brudzić?


  Głos Oblubieńca nas budzi. Wiemy już, że On tam czeka, za zamkniętymi drzwiami. Wiemy, że możemy się z Nim spotkać. Nasze serce wyrywa się ku temu, ale jeszcze jesteśmy rozespani. Jeszcze nie do końca wiemy, do czego tak naprawdę jesteśmy zaproszeni. Obudzono nas, obudzono nas pośród nocy, a może o świcie poranka. A my jeszcze chcielibyśmy spać. Otworzyć znaczy zburzyć to, co mamy już poukładane. Może nawet zrezygnowaliśmy z naszej królewskiej godności: zdjęliśmy suknię chwały i dziwnym jest dla nas to, że znów ją mamy wkładać, teraz, pośród zmroku. Na budzący się w nas głos mamy zrezygnować z tego, do czego przywykliśmy i wyjśc na zewnątrz wówczas, gdy wszyscy inni jeszcze śpią. Nie chce się nam. Albo też wspominamy, iż przecież spotkaliśmy się z Oblubieńcem nie tak dawno, kosztowało na sto trochę, ubrudziliśmy sobie stopy, a On znowy przychodzi i budzi nas. I nie chcemy się modlić, nie chcemy, by modlitwa zabierała nam czas, a głos Oblubieńca wywołuje irytację. Chcemy żyć normalnie, jak wszyscy inni. Odwiedzać Oblubieńca tylko w ściśle ustalonych godzinach. Nie dać Mu prawa do tego, by to On nas odwiedził o czasie, jaki uzna za najlepszy. A przecież On jest naszym ukochanym, i nasze serce to czuje.

Ukochany mój przez otwór włożył rękę swą...
... a serce me zadrżało z jego powodu


  Serce jest naszym słabym miejscem, albowiem w nim jest zapisana pamięć naszej wspaniałości i naszego szczęścia. Ono przeczuwa, że coś jest dla nas dobre, albo że coś może nas zniszczyć. Oblubieniec nie wdziera się na siłę, dotyka naszych drzwi, ale nie włamuje się do środka. Dłoń Pana jest dłonią potężną, a jednak dotyka nas delikatnie. A Jego delikatnosć wprowadza w drżenie nasze serce bardziej niż sprawiłby to lęk przed Nim. Odkrywamy, kim jest i odkrywamy, kim my jesteśmy.

Wstałam, aby otworzyć miłemu memu...
...a z rąk mych kapała mirra, z palców mych
mirra drogocenna - na uchwyt zasuwy.
Otworzyłam ukochanemu memu


  Czas decyzji. Wstajemy. Rezygnujemy z naszych planów, zbliżamy się do drzwi, chcemy otworzyć temu, który przyszedł. Już czujemy radość bliskiego spotkania. Im bliżej, tym większą. Szukamy miejsca na modlitwę, wchodzimy w bramy kościoła czy kaplicy, zanurzamy się w jego chłodnym wnętrzu z rosnącym oczekiwaniem, dotykamy wspaniałości Oblubieńca i hojności Jego darów. Serce wyrywa się niespokojnie.

Lecz ukochany mój już odszedł i znikł...
...życie mię odeszło, iż się oddalił


  Jest taki moment, kiedy wszystko w nas nastawia się na spotkanie, nie tylko rozum, ale i emocje. Przychodzimy na modlitwę, bo czujemy, że jesteśmy oczekiwani z niecierpliwością. Klękamy - i okazuje się, że zamiast ogrodu pełnego źródeł, jesteśmy pośrodku pustyni. A ten, co wydawał się blisko, staje się nagle nieskończenie odległy. Bóg znika. Zachęca do spotkania, zostawia swoje dary i oddala się. Nie ma ogrodu, jest pustynia; pustynia, w którą się trzeba zanurzyć, pustynia, na której trzeba ciągle się zmagać, choćby o to, by się nie wycofać, by nie zrezygnować. Modlitwa, która jest modlitwą wśród ciemności. Pragnieniem na bezwodnej ziemi. Gdzieś w nas pojawia się poczucie straty. Palącej i obezwładniającej. Oddalenie Boga wtrąca nas w smutek. Rozglądamy się w poszukiwaniu Go i napotykamy ciemność. A jedynym co nas utrzymuje przy życiu, jest owa mirra - widomy ślad Jego obecności. Wiemy, że gdzieś jest. Oddalił się, ale nie zniknął na zawsze. Chcemy Go szukać.

Choć czujemy niemoc, zaczynamy się modlić, z wiarą, że nasza wytrwałość w końcu pozwoli się nam spotkać.

Komentarz:


  Modlitwa czyni człowieka "domownikiem Boga", wzmacnia wrażliwość na głos Ducha, który modli się w każdym z nas w błaganiach nie dających się wyrazić słowami (por. Rz 8,26). W miarę jak postępujemy z Oblubieńcem, modlitwa coraz bardziej staje się być głosem Ducha, jakby Nim samym, "źródłem wytryskującym ku życiu wiecznemu" (J 7,37-39). A iść za głosem Ducha to miłować Boga, stawać się Jego synem w Chrystusie. Nie da się zdefiniować zatem modlitwy ani jako prośby, ani jako rozmowy z Bogiem. Jest ona bowiem czymś więcej niż rozmowa i prośba, jest trwaniem w obecności Boga, jest zamieszkaniem w Nim. Jak mówi rabbi Pinchas "Modlitwa skierowana do Niego jest czymś innym niż prośba, z którą zwracasz się do swego współtowarzysza; ów współtowarzysz jest kimś innym i twoje słowo jest czymś innym. Tak jednak nie jest na modlitwie, która łączy duchy". (Martin Buber, Opowieści chasydów, W drodze, Poznań 1986, s. 124).
Duch Chrystusa łaczy nas z ojcem. Modlitwa staje się pełnym zachwytu trwaniem w Jego obecności. Jest to taki stan gdy rzeczywistość Boga staje się przestrzenią w której żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Oddychamy Bożym oddechem. Jednocześnie jest to stan gdy wokół nas otwiera się święta przestrzeń, która sprawia że chorzy odzyskują zdrowie, że złe duchy odchodzą z krzykiem. To co jest Boga staje się naszym, ponieważ my sami jesteśmy synami Boga.

Joomla templates by a4joomla