Pragnienie Boga w wymiarze teologicznym

 

 

        Skąd u ludzi pragnienie bycia coraz doskonalszym? Święci tłumaczą to faktem przebywania substancjalnego Boga w duszy, który zachęca, a czasem przymusza do określonych postaw. Teologia tłumaczy to faktem, że człowiek jest obrazem Bożym i czy zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie, jego „natura ukierunkowuje się zawsze do tego, którego reprezentuje”[1]Tworzy się wtedy jedyne w swoim rodzaje napięcie, które swoje źródło ma w mocnym przekonaniu o różnicy pomiędzy stanem obecnym, a właściwym, czyli ostatecznym.              

              Ten proces kształcenia, humanizacji może być przyjęty lub odrzucony przez człowieka w zależności od chęci i poglądów, jednak sama tęsknota nie niknie nigdy i niezaspokojona prowadzi do wewnętrznych udręk. Pragnienie to można zaspokoić wyłącznie zbliżając się do Boga. Mądrość, dobro, doskonałość to niektóre z Jego przymiotów, nabywanie ich jest możliwe poprzez uczestnictwo. Na tym polega „dynamizm dążenia do pełni”[2], co daje radość i poczucie spełnienia, a więc szczęścia. Św. Jan od Krzyża opisał w Drodze na Górę Karmel oraz Nocy Ciemnej etapy pracy nad sobą, a następnie interwencję Bożą, kiedy to wierzący już biernie przyjmuje konkretne łaski. Doskonałość nie jest celem samym w sobie, to „miłość jest punktem wyjścia wszelkiego pragnienia. Ale miłość ta jest zawsze ukryta. Dlatego mamy silną świadomość pragnień, natomiast nie samej miłości”[3]. To głęboko zakorzeniona potrzeba, Edyta Stein nazwała ją „spojrzeniem serca”, a św. Jan Paweł II „błyskiem prawdy”.

            Pierwotny stan człowieka, a wiec czucie, myślenie, działanie charakte-ryzowało się głęboką prostotą, czystością serca – taki stan mają dzieci niezarażone jeszcze światem, powiązaniami między ludźmi. Ta czystość serca i umysłu pozwalała na szybkie rozumienie Boga, poczucie szczęścia i pokój wewnętrzny, ponieważ zaufali komuś większemu, Mądrości odwiecznej. „Nie da się zaprzeczyć, że moje istnienie jest ulotne, przedłużane z chwili na chwilę i narażone na możliwość unicestwienia. Lecz również (…) wiem, że mnie ktoś podtrzymuje i dlatego jestem spokojna i czuję się bezpieczna (…) wszystko co czasowe, jest jako takie ulotne i potrzebuje oparcia w tym, co wieczne”[4]. Pierwsi ludzie „czuli” Boga – w sobie. Harmonia raju polegała na byciu w Bogu, zjednoczeniu. Jest to możliwe dzięki przebywaniu samego Boga w nas. Nie są do tego potrzebne rozumowe roztrząsania, wystarczy wsłuchać się w swoje serce. Ono samo nam podpowiada, to wbudowana naturalna intuicja człowieka. „Bo - jak mówi Leszek Kołakowski – nieważny jest rodzaj absolutu epistemologicznego, jaki się przyjmuje (Cogito, objawienie, czyste fenomeny, wrażenia zmysłowe, świat życia codziennego), aby ogarnąć totalność ludzkiego doświadczenia i świata. Ważna jest chęć docierania do głębi »wszystkich światów«, znamionująca odwieczne pragnienie ludzkie – poszukiwanie i poznanie prawdy”.[5] Współczesnego człowieka gubi najczęściej pewnego rodzaju przerost intelektualny, szuka wyjaśnień i radykalnych odpowiedzi w wiedzy, rozgoryczony szuka więc głębiej, więcej, ale nie znajduje.

           Po grzechu pierworodnym wszystkie władze człowieka są mylnie ukierunkowane, na zewnątrz, mało tego z poczuciem bycia niekompletnymi, „niewykończonymi”. Zostaliśmy stwo-rzeni, aby poznać Boga i żyć zgodnie z Jego zamysłem, najlepszym jaki istnieje. Niestety funkcje zmysłów oraz naszej duszy dążą ku światu i tam szukają spełnienia. Bez skutku. Wola chce posiadać rzeczy, bo sprawiają złudne poczucie bezpieczeństwa, przyjemności, obawa każe je zatrzymywać, to sprawia zmysłową radość, odczuwamy też ból z ich utraty. Pożądania (św. Paweł nazwał je „zwodnicze rządze” (Ef 4,22)) mają to do siebie, że zamiast maleć, powiększają się, trudzą człowieka, nachodzą i są na tyle silne, że nie można ich kontrolować. A więc tym samym nie posiadamy siebie.

        Ujmując to inaczej, jesteśmy nastawieni na wartości hedonistyczne lub eudajmonistyczne, tutaj też mieści się prawda o sercu człowieka, w jaki sposób rozumie szczęście. Czy zatrzyma się w wymiarze doczesnym, czy będzie widział siebie również w wymiarze wiecznym.Łaska Boża wzywa do innego ukierunkowania całej istoty ludzkiej i umożliwia je tym, którym zostaje dana, toteż zarówno korzystanie z naszych władz cielesnych, jak i z władz umysłu oraz ducha daje wyraz przemianie woli, przemianie, która w tym życiu zawsze jest niezupełna. Pomimo tego, że nasze ciała na skutek Bożej kary za grzech podlegają śmierci i rozmaitym chorobom, właśnie jako istoty ucieleśnione zwracamy się ku Bogu”[6]. Zwracając się w do Niego, otrzymujemy siłę wewnętrzną pozwalającą na uporządkowanie siebie, zdyscyplinowanie, opanowanie nie-właściwych zachowań, dążeń. Bo Ten, który jest w nas, jest silniejszy i sam jej udziela we właściwym czasie. Czeka tylko na decyzję człowieka. To zmiana myślenia, która pozwala przekroczyć próg zmysłowego odbierania świata, a zobaczyć go w ujęciu całościowym. Św. Paweł ujął to w słowach „To dążenie niech was ożywia” (Flp 2,5), co ojciec M. Zawada tłumaczy „niech to myśli w was, pracuje wewnętrznie, przynagla do dążenia za Chrystusem”, a człowiek istnieje już tylko „jako ciągle rozwijający się”, jest „zmierzaniem”.

              Jak pisze św. Jan od Krzyża pragnienie ma być ukierunkowane do wewnątrz, własnego wnętrza, gdzie przebywa Bóg, bo tylko On może nas zaspokoić w pełni. Cztery władze (radość, nadzieja, obawa i ból) mają być ukierunkowane wyłącznie na Niego, aby Go poznać już w tym życiu i iść drogą świętości. Uporządkowane i opanowane są źródłem wszelkich cnót[7]. Nie oznacza to zdobywania szczytów samodzielnie. Tu wkracza sam Stwórca. Oznacza to pracę nad sobą wraz z łaską, stawanie się coraz wartościowszym i silnym, a przede wszystkim daje pewność zbawienia, a więc oglądania, doświadczania Boga, co jest największym darem. Tylko w taki sposób można osiągnąć pełnię człowieczeństwa i ugruntować się w przekonaniu o swojej wartości, bez tego tych cech będziemy szukać na zewnątrz, w potwierdzeniu u ludzi, w pracy, starając się coś udowodnić. Otwarcie się na łaskę jest równoznaczne z zamianą, z tego co naturalne, powoli, stopniowo na to, co nadnaturalne. Bóg oświeca umysł człowieka, wlewając swoją mądrość i ukazując wszystko w autentycznej prawdzie, w biblijnym ujęciu nazywamy to mądrością świata, a więc niczym i mądrością Boga, bo wtedy człowiek postrzega wszystko tak jak Bóg. Różnica jest przepaścią.

             Pragnienie jest dynamiczne. To nakierowanie na osiągnięcie doskonałości. Doskonałość ta jest możliwa we współpracy z łaską, ponieważ jedynie Ten, który stwarza posiada nasz doskonały obraz, wie czego nam jeszcze brakuje i podobnie jak dzieci prowadzi przez życie, rozmaite doświadczenia, cierpienie, stawia nam na drodze ludzi, którzy nas czegoś uczą. „Nosimy w sobie to, co jeszcze nie jest urzeczywistnione – przeczucie możliwości spełnienia”[8]. Bóg kocha miłością niewysłowioną. Cierpienie i każdy wybór człowieka, który odszedł od Niego z różnych przyczyn, jest nadal wliczane w „ekonomię” wieczności. Bo człowiek może się zaprzeć Stwórcy, ale On nie może się wyprzeć swojej miłości. Doświadczenie miłosierdzia Bożego jest tak silne, że sprawia niezwykły ból, ranę, nazywaną często przez świętych oczyszczaniem – z kłamstw, dezinformacji, niewiary, które uzbieraliśmy w ciągu życia, połączonych z poczuciem wstydu  i niewdzięcznością.

              Święty Tomasz z Akwinu uważał, że „skłonności naturalne (św. Tomasz nazywa czasem te skłonności appetitus naturalis – pożądanie naturalne, a czasem inclinatio naturalis – skłonność naturalna), ujawniają się we wszystkich rzeczach. Ale, jak duchowe władze człowieka, rozum i wola, mają jedyny i niepowtarzalny charakter, tak skłonności naturalne tych władz są jedyne i niepowtarzalne. W człowieku są także skłonności rodem ze świata roślinnego i zwierzęcego, i nie należy ich mylić ze skłonnościami duchowych władz. Nasza władza poznawcza, rozum, ma skłonności – otwarta jest na całe uniwersum, na uniwersalną prawdę. Natomiast duchowa władza pożądawcza człowieka otwarta jest na uniwersalne, nieskończone, pełne dobro. To „otwarcie” jest dynamiczne. Dlatego można powiedzieć, ze w człowieku jest „głód” pełnej prawdy i jest „głód” doskonałego dobra”[9].

             Katechizm Kościoła Katolickiego ujmuje to w słowach: „Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka”[10]. Człowiek jest capax-Dei, z natury otwarty na Boga. „Szczególny charakter godności ludzkiej polega na powołaniu człowieka do łączności z Bogiem. Człowiek jest zaproszony do rozmowy z Bogiem już od chwili narodzin: istnieje on bowiem tylko dlatego, że stworzony przez Boga z miłości jest zawsze z miłości zachowywany, i nie żyje w pełnej zgodności z prawdą, jeżeli w sposób wolny nie uzna tej miłości i nie odda się Stworzycielowi”[11].

            Pragnienie, dążenie do pełni ujawnia się w człowieku jako chęć, tęsknota, dążność, akt woli, usiłowanie, uczucie niepełności, wyrzut sumienia, natomiast owocami m.in. świadomość dobrego ukierunkowania, wewnętrzny pokój. Bóg szanuje wolność człowieka i nigdy nie zmusza, ale czeka na nawet najmniejszą skłonność w sercu, czy też mocną decyzję, nagradzając ją już tutaj w niesamowity sposób. Z tym tematem łączy się również świadomość, która może być przerażającą, gdy się ją w pełni pojmie. To co człowiek wypracuje w sobie w czasie ziemskiego życia zostaje na wieczność. A to zmienia horyzont, hierarchię wartości i punkty widzenia.

             Poszukiwanie Boga ma miejsce na wielu płaszczyznach. Można Go dostrzegać w pięknie natury, świata – ponieważ stanowi ono niejako pośrednie „odbicie” piękna Stwórcy. Święty Augustyn ujmuje to pragnienie słowami: "Zapytaj piękno ziemi, morza, powietrza, które rozprzestrzenia się i rozprasza; zapytaj piękno nieba... zapytaj wszystko, co istnieje. Wszystko odpowie ci: Spójrz i zauważ, jakie to piękne. Piękno tego, co istnieje, jest jakby wyznaniem (confessio). Kto uczynił całe to piękno poddane zmianom, jeśli nie Piękny (Pulcher), nie podlegający żadnej zmianie?"[12]. Poprzez inne stworzenia – dostrzegając ich dobro i cnoty. W końcu poszukując i odkrywając Go w sobie - jesteśmy zdolni do miłości nawet do śmierci. A na co dzień możemy być dla innych darem, a więc od brania przejść w nieustanne dawanie, najpierw cielesne potem duchowe. To najwyższy stan jaki można osiągnąć, podobny do tego, który Chrystus wyraził na Krzyżu słowami „Pragnę” tracąc swoje życie. Jedynie On może zaspokoić nasze pragnienie bycia kochanym bezwarunkowo.

            Według Edyty Stein drogi do uchwycenia bytu Boga są dwie – poznanie drogą filozoficzną, czyli pojęciową, oraz pozapojęciowa droga wiary. To ostatnia daje największe szanse dotarcia do wartości: Prawdy, Piękna i Dobra, czyli Stwórcy. Człowiek i Bóg współistnieją zawsze ze sobą, istnienie rozgrywa się w dwóch równoległych rzeczywistościach, realnej i duchowej. Tą pierwszą poznaje się zmysłami, poprzez doświadczenie, porządkuje rozumowo. Tą drugą intuicyjnie, jak dowiodła Edyta Stein - zasadą wczucia. Jest to sfera duchowa człowieka. Ta sfera odkrywa się człowiekowi, niejako sama, na różnych etapach życia, pociągając za sobą, pragnie przybliżyć do siebie. Ma to miejsce zazwyczaj wtedy, gdy pragniemy zrozumienia, oglądania wszystkiego w prawdzie, poznania zupełnego i na zawsze. Leszek Kołakowski i Edyta Stein zgodnie twierdzą, że każde poszukiwanie i chęć zrozumienia prawdy w sposób naukowy odrzucając Boga, są bezowocne. „Największe rozgoryczenie, jakie odczuwa dusza, spowodowane jest świadomością niepodążania drogą swojego rzeczywistego powołania, jakim jest wezwanie do miłości. Jest to rozdzierający żal dotyczący najbardziej osobistych wskazówek na temat tego, do czego zostaliśmy wezwani (…) Żal ten jest jednak nieprzeżyty, pogrzebany pod górą spraw, które absorbują nas tak bardzo, że często doświadczamy go jedynie pośrednio, jako projekcji”[13].

            Człowiek nawiązuje relację z Bogiem wieloma sposobami, przede wszystkim poprzez modlitwę, a więc miłosny dialog z Tym, komu oddajemy nasze prośby, podziękowania lub proste słowa. Medytując Słowo Boże, czyli poznając myśli, zamiary i punkt widzenia Boga. Zgłębiając życie bohaterów biblijnych, aby poznać ich sposób życia, osobowość i wydarzenia, by móc przenieść to na własne, znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Odzwierciedleniem Boga jest Jezus Chrystus, stąd wnikamy w karty Ewangelii, aby upodabniać się do Bożego Syna, mając nadzieję osiągnięcia życia wiecznego. Czesław Miłosz często używa słowa kontemplacja, odnosząc się do prostego spojrzenia na naturę, piękno przyrody, w głębokim zamyśleniu, a nawet pozostając w nocy umysłu, a więc nie rozważając niczego konkretnego, czując obecność Stwórcy, bo „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,27). Mamy więc naturalną, głęboką skłonność do poszukiwania prawdy i piękna, w serce wpisaną zdolność rozeznawania dobra i zła, kierując się zasadami moralnymi, głosem sumienia i wolnością.

           Benedykt XVI ujął tą kwestię we współczesnym świecie, mówiąc: „Takie twierdzenie, także dzisiaj, w wielu kontekstach kulturowych wydaje się w pełni akceptowane, jakby oczywiste, natomiast w przestrzeni zsekularyzowanej kultury zachodniej wydaje się prowokacją. Wielu ludzi współczesnych mogłoby rzeczywiście postawić zarzut, że oni przecież nie czują takiego pragnienia Boga. W wielu sektorach społeczeństwa nie jest On już tym oczekiwanym, upragnionym, ile raczej rzeczywistością, wobec której pozostaje się obojętnym i na temat której nie warto się nawet wypowiadać. W rzeczywistości to, co nazwaliśmy "pragnieniem Boga", nie znikło zupełnie i pojawia się jeszcze dziś, na wiele sposobów, w sercu człowieka. Pragnienie ludzkie ukierunkowane jest zawsze ku określonym, konkretnym dobrom, którymi często nie są absolutnie dobra duchowe; mimo tego człowiek staje wobec pytania, czym naprawdę jest "dobro", a więc wobec czegoś, co jest różne od niego, czego człowiek nie może sam zbudować, ale do rozpoznania czego został powołany (…) człowiek jest poszukiwaczem Absolutu, poszuki-waczem stawiającym małe i niepewne kroki. Jednakże już samo doświadczenie pragnienia, "niespokojnego serca", jak je nazwał św. Augustyn, jest bardzo wymowne. Świadczy ono, że człowiek w swojej głębi jest istotą religijną (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 28), jest "żebrakiem Bożym". Możemy powiedzieć za Pascalem: "Człowiek nieskończenie przerasta człowieka" (Myśli, wyd. Chevalier, 438). Oczy rozpoznają przedmioty, gdy te są oświetlone przez światło. Stąd pragnienie poznania samego światła, które oświeca rzeczy tego świata, a wraz z nimi zapala poczucie piękna”[14]. Ksiądz Luigi Giussani ujmuje to w zdaniu „naturą człowieka jest więź z nieskończonością”[15]. Dusza stworzona przez Niego tęskni za Nim, chce być blisko, ponieważ żadne rzeczy tego świata, ani stworzenia nie są w stanie Go zastąpić. „Człowiek bowiem przeczuwa, że Bóg jest jego przeznaczeniem, jego kresem; że tylko On może zaspokoić jego pragnienie szczęścia i dążenie do zdobycia prawdy o wszelkiej otaczającej go rzeczywistości. To sam Bóg wpisał w serce człowieka tę tęsknotę - dlatego określa się człowieka mianem istoty religijnej, dążącej do więzi z Bogiem”[16].

Papież Franciszek zwraca zaś uwagę, że„tak jak my wzdychamy do Niego i Go pragniemy, tak również On pragnie przebywać z nami, ponieważ należymy do Niego, jesteśmy Jego »dziełem«, jesteśmy Jego stworzeniami. Także On nas pragnie – moglibyśmy powiedzieć – pragnie z nami się spotkać. Nasz Bóg jest nas spragniony. Takie jest serce Boga. Pięknie jest o tym się przekonać”[17]. Tak więc całe pragnienie jakie mamy, chęć bycia doskonalszymi, pójścia właściwą i jedyną drogą zaczyna się w naszym sercu od poruszenia Bożego. On jest tego przyczyną. Ponieważ, jak wspomniałam wcześniej, Stwórca przebywa w naszej duszy substancjonalnie, to również On przyciąga do siebie, zgodnie ze słowami św. Jakuba „zazdrośnie pożąda On ducha, którego w was utwierdził”( Jk 4,5). Jeśli człowiek odpowie na to ciche wezwanie, rozpoczyna się relacja.

               Święci i ojcowie pustyni zgodnie również twierdzą, że nasze pragnienie jest związane z faktem, iż jesteśmy stworzeni na obraz Boga (Rdz 1,26). „Bóg stworzył dusze ludzkie dla siebie. Pragnie je z sobą zjednoczyć i już w ziemskim życiu udzielić im nieprzebranej pełni i niepojętej szczęśliwości swego własnego, boskiego życia. To jest cel, ku któremu skierowuje On dusze, one zaś winny do niego ze wszystkich sił dążyć”[18]. To doświadczenie Boga, nazwane nocą przez św. Jana jest bardzo mocne, św. Teresa pisze, że człowiek zostaje wciągnięty z niezwykłą, niepojętą siłą do swojego wnętrza, by tam przebywać już tylko w ciszy ze Stwórcą i samym sobą, na jakiś czas wycofując się z czynności w tym świecie, aby potem powrócić i przekazywać innym prawdę o istnieniu.

             Nosimy pamięć tego co zostało utracone, posiadamy zdolność powrotu, uczestnictwa w Bogu. Jesteśmy zdolni nie tylko do rozwoju, ale osiągnięcia stanu posiadania samych siebie, co oznacza zapanowanie nad pożądaniem, ukierunkowanie zmysłów i ducha wyłącznie na Boga. Przy czym nie można osiągnąć tego samodzielnie, ale we współpracy, „aby Boga poznać i Nim tylko się radować”[19]. Dobra materialne powoli tracą swoje znaczenie, stają się nieważne w porównaniu do dóbr duchowych, tak znaczących. Widzi się je w prawdzie, takimi jakie są, przemijające, mało lub nic nie znaczące, dostrzegamy kłamstwo w nich zawarte, to imitacje dobra. To one mają służyć, a nie odwrotnie. Człowiek staje się powoli coraz głębiej duchową istotą, oczywiście w znaczeniu odbioru świata. Patrzy przez pryzmat wieczności na rzeczy, ale przede wszystkim ludzi. Potrafi kochać i wybaczać, poznaje siebie i walczy ze swoja naturą, przyzwyczajeniami, poglądami, aby coraz bardziej pozyskiwać Boga, nabywać mądrość. Narzędziem, metodą zbliżania się do Stwórcy jest „dyscyplina eliminacji”[20], rezygnowania z rzeczy niepotrzebnych, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Pragnienie to napędza miłość człowieka do Boga oraz chęć poznawania, coraz głębsza. Ukazany świat nadprzyrodzony jest tak piękny i inny, że porywa każdego. „Drogą do pragnienia Boga jest wykorzenianie złych pragnień, ograniczanie pragnień do uświęcenia duszy. Innymi słowy, drogą jest uciszenie, nawrócenie ku ‘beznamiętnej namiętności i ku oczekiwaniu w milczeniu na moment, w którym Bóg zechce przyodziać duszę w Boży kształt”[21].

              Św. Jan od Krzyża wyróżnia etapy tej drogi, która wciąż się powtarza: uświadomienie fałszu, jego miejsce zajmuje wtedy wiedza nadnaturalna, konsekwentna walka z sobą, chęć bycia lepszym zamieniana w czyn każdego dnia, z tym wiąże się coraz większa miłość do Boga oraz pogłębiające się Jego pragnienie. To powolne „przechodzenie z tego co naturalne, do tego co nadprzyrodzone”[22]. Ponadto „to, co doczesne i materialne, a zarazem skończone, nie może wytrzymać konfrontacji z tym, co nieskończone i wieczne”[23].

             Podsumowując, pomiędzy Bogiem a człowiekiem jest Chrystus – „beze Mnie nic nie możecie uczynić”(J 15,5), który wychowując prowadzi. My budujemy na zewnątrz, On buduje wewnętrznie. Tym co dynamizuje jest pragnienie, nadzieja na coraz pełniejsze życie, szczęście widzenia i przebywania ze Stwórcą, oczekiwanie zbawienia, życia wiecznego. Poznanie siebie samego pozwala na wyzwalanie się z własnych pęt, a więc życie w wolności. Mało tego, ponieważ pragnienie poszerza się, człowiek chce również jedności z wolą Boga, odsuwając własną oraz chce umieć kochać, tak jak On. Być darem dla innych.

       Wewnętrznego pragnienie, jeśli jest dobrze zrozumiane, staje się drogą. Nasza wola, umysł i serce są zwrócone na Boga. Przewodnikiem staje się Chrystus, poprzez pracę nad sobą wraz z łaską, modlitwą, jesteśmy w stanie osiągnąć wyżyny. Służymy Bogu i innym wzrastając, stając się coraz lepszymi, zbliżając się nieustannie do doskonałości. Czesław Miłosz w „Traktacie moralnym” zawarł to w niezwykle prostych i wymownych słowach: „Człowiek przed Wszechmogącym stawa, Działaniem z chwili czyni wieczność”[24].

 

[1] M. Zawada: Homo desiderans Deum. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2011, s. 57.

[2] Ibidem, s. 70.

[3] Ibidem, s. 55.

[4] Ibidem, s. 91-92.

[5] A. Grzegorczyk: Blask prawdy [w:] Edyta Stein: Byt skończony a byt wieczny. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 1995, s. 17-18. ISBN 83-85401-30-X.

[6] A. MacIntyre: Bóg – Filozofia – Uniwersytety. Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2013. ISBN 978-83-211-1928-1

[7] Św. Teresa Benedykta od Krzyża: Wiedza Krzyża. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2013, s. 144.

[8] M. Zawada: Homo desiderans Deum. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2011, s. 57.

[9] O. L. Wiśniewski OP: Blask wolności. Biblioteka Tygodnika Powszechnego, Kraków 2015, s. 7.

[10] www.katechizm.opoka.org.pl/kkkI-1-1.htm

  1. Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 19. Za KKK

[12] Św. Augustyn: Sermones, 241, 2: PL 38, 1134. Za KKK

[13] M. Foley OCD: Miłość, która trzyma nas przy zdrowych zmysłach. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2015, s. 96.

[14] www.naszdziennik.pl/wiara-stolica-apostolska/14410,czlowiek-nosi-w-sobie-tajemnicze-pragnienie-boga.html

[15]www.osservatoreromano.va/pl/news/pragnienie-boga

[16]www.niedziela.pl/artykul/77840/nd/Dlaczego-czlowiek-pragnie-i-szuka-Boga

[17] Franciszek, Bóg poszukuje nas cierpliwie. Homilia Ojca Świętego podczas Liturgii Słowa dla katechumenów (23.11.2013), „L’Osservatore Romano” 1 (2014), s. 20 [w:] Ks. Sylwester Jaskiewicz: Żywe pragnienie Boga według papieża Franciszka, Tarnowskie Studia Teologiczne 33 (2014) nr 1, s. 97-98.

[18] Św. Teresa Benedykta od Krzyża: Wiedza Krzyża. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2013, s. 83.

[19] Ibidem, s. 172.

[20] Cz. Miłosz: Poezje wybrane. Zakład Narodowy Ossolińskich, Wrocław 2013, s. 78.

[21] M. Zawada: Homo desiderans Deum. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2011, s. 57.

[22] Ibidem, s. 242.

[23] Ibidem, s. 292.

[24] Cz. Miłosz: Poezje wybrane. Zakład Narodowy Ossolińskich, Wrocław 2013, s. 87.

Joomla templates by a4joomla